Pewnym krokiem przemierzałam las, który cały pokryty był puszystym śniegiem. Biały puch iskrzył się w promieniach słońca, a ja niewzruszona truchtałam z głową nisko przy ziemi starając wyłapać się jakiś trop. Lubiłam zimę, ale jedyną jej wadą dla mnie był fakt, że śnieg praktycznie uniemożliwiał tropienie. Zwolniłam i z cichym sapnięciem rozejrzałam się po lesie. Nie było co prawda liści na drzewach, ale było na nich coś lepszego, zamarznięte sople. Wyglądały jakby były nieodłączna częścią każdego z tych drzew jak i zarówno całego lasu jednak nie to przykuło moja uwagę. Ślady... Jeśli przyjrzeć się lepiej można było dostrzec wilcze odciski łap w śniegu, które wskazywały na to, że nie jestem tu sama. Zaciekawiona ruszyłam wzdłuż śladów i po chwili moim oczom ukazał się basior siedzący nad, co dziwne nie zamarzniętą taflą jeziora. Zaczaiłam się cicho i podeszłam bliżej. Już miałam zaatakować ale wilk jakby za sprawa przeczucia odwrócił się w moja stronę i gdy tylko mnie zobaczył najeżył się. Wyprostowałam się i podeszłam bliżej.
- Twoje szczęście, że się odwróciłeś - stwierdziłam i lekkim ruchem głowy odrzuciłam włosy zasłaniające mi oczy
< Antonio >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz